W ostatnim czasie coraz chętniej sięgam po literaturę z dreszczykiem, by choć na chwilę oderwać się od codziennych stresów i problemów. Dlatego kiedy otrzymałam propozycję zrecenzowania książki ''Meksykańska hekatomba''– nie wahałam się ani chwili. Z twórczością Pana Wojciecha Kulawskiego miałam już okazję zetknąć się i zdecydowanie zaiskrzyło. Autor najpierw zachwycił mnie swoim kunsztem pisarskim w powieści ''Poza granicą szaleństwa'', a następnie we wrześniu 2020 wciągnął mnie do świata ''Syryjskiej legendy'', będącej pierwszą częścią sensacyjno-przygodowego cyklu z niestrudzonymi szwajcarskimi archeologami w roli głównej. Teraz nadszedł wyczekiwany moment na premierę kontynuacji serii. Tym razem historia osadzona jest w Meksyku – trzecim co do wielkości kraju Ameryki Północnej, o różnorodnej kulturze, urozmaiconych krajobrazach i bardzo wysokim wskaźniku przestępczości. Czy jestem zadowolona z lektury? A może spotkało mnie wielkie rozczarowanie? Nie będę Was trzymać dłużej w niepewności i od razu napiszę, że jest MOC! W moim mniemaniu wykonano naprawdę kawał porządnej roboty.
Fabuła zaczyna się w momencie, kiedy dziesięciometrowej średnicy meteoryt uderza w kompleks wypoczynkowy niedaleko miasta Ciudad Juarez w Meksyku, gdzie na wakacjach przebywa słynny archeolog Tim Mayer wraz ze swoim przyjacielem Dariem Argento z Bernisches Historisches Museum.
Ginie wielu niewinnych ludzi, sporo zostaje rannych, a reszta próbuje jakoś wydostać się z tego piekła. Niestety nie jest to takie proste, ponieważ w promieniu kilku kilometrów od katastrofy uszkodzeniu ulegają wszystkie urządzenie elektryczne, zaś wojsko i siły rządowe Meksyku szczelnym kordonem otaczają obszar zniszczenia, wprowadzając bezwzględną kwarantannę wśród żyjących ofiar. Co z tego wyniknie? Czy uda się ocalałym wziąć sprawy w swoje ręce i wrócić do normalności? Jaką cenę przyjdzie im za to zapłacić?
Ta książka to istna petarda, która w niczym nie ustępuję zagranicznym bestsellerom.Jest doskonale przemyślana, zrealizowana z dużą starannością i z dbałością o każdy szczegół. Nie skupia się na jednym wiodącym motywie, lecz zawiera wiele wątków, które się wzajemnie przenikają, tworząc niejednoznaczne, wielowarstwowe dzieło o dużym ładunku emocjonalnym. W rezultacie oprócz monitorowana skutków kataklizmów po spadku kosmicznej skały, odkrywamy ściśle tajne rządowe laboratorium, w którym prowadzone są badania na dzieciach, a także jesteśmy świadkami krwawych porachunków pomiędzy dwoma gangami narkotykowymi o strefy wpływów oraz bezwzględnej gry o władzę wśród wysoko postawionych polityków i służb wywiadowczych (CIA i CISEN). A nad tym wszystkim unosi się nie lada zagwozdka – dlaczego dwadzieścia pięć lat temu dokładnie w to samo miejsce uderzył identyczny meteoryt? Uprzedzam, rozwiązanie tej zagadki wcale nie jest takie oczywiste, jak się wydaje. Jesteście gotowi, aby podjąć to wyzwanie?
''Dwadzieścia pięć lat temu dokładnie w to samo miejsce uderzył inny meteoryt Powstała wówczas wielka dziura. Ponieważ tereny te były niezamieszkałe, niewiele osób o tym mówiło. Nikt nie ucierpiał. Przyjechali rządowi – ciągnął Enrique – i zabrali kamień. Dwa lata później postawiono tu fundamenty pod nowe hotele.''
Zazwyczaj nie lubię, kiedy przez powieść przewija się mnóstwo bohaterów, bo czasem trudno się połapać, kto jest kim. Jednak w tym przypadku autor zadbał o różnorodność i wyrazistość postaci, pokazując ich indywidualny charakter, odmienne punkty widzenia oraz jasno ustanowione pomiędzy nimi relacje. Dzięki temu bez trudu można zwizualizować ich w swojej głowie, a z niektórymi nawet złapać swoistą więź. Wprawdzie pierwsze skrzypce odgrywa tutaj bystry archeolog Tim Mayer, to jednak moją największą uwagę przykuł czternastoletni Jan Matjas. Chłopak nie ma ani matki, ani ojca, a na świat przyszedł dzięki surogatce, która najprawdopodobniej była Polką. Od urodzenia przechodził szkolenia na programistę Zjavy. Jego specjalizacją były algorytmy genetyczne oparte na sztucznej inteligencji, które z czasem stały się celem jego egzystencji. Jako ciekawostkę dodam, iż jest najistotniejszym elementem w całej tej fabularnej układance. Natomiast niemałe kontrowersje wywołuje Frida Acosta – narzeczona Leonarda Santiago, szefa narkotykowego gangu trzęsącego całym północnym Meksykiem, która pod płaszczykiem uroczej, temperamentnej kobiety, skrywa mroczne oblicze, owładnięte nienawiścią i zemstą. Generalnie wszyscy wnoszą istotny wkład w całą historię.
Niewątpliwą zaletą książki jest potoczysty styl, barwny język oraz plastyczność opisów. Próżno tu szukać szczegółowej charakterystyki prac archeologicznych, przydługich wywodów na temat piramid i zabytków Meksyku, czy mętnych naukowych definicji. Nie brakuje za to rządowych sekretów, przygód, intryg, zdrad, pościgów, strzelaniny, namiętności i nieoczekiwanych niespodzianek. A im dalej w las, tym więcej trupów. Akcja momentami przypomina jakiś upiorny horror, pełen nieobliczalnych szaleńców. Nie wiadomo, komu można zaufać, kto jest jej przyjacielem, a kto śmiertelnym wrogiem. Duży plus należy się również autorowi za realistyczne przedstawienie scen katastroficznych. To musiało być spore wyzwanie, któremu (moim zdaniem) podołał znakomicie. Oczyma wyobraźni widziałam wielki lej w ziemi, niczym po wybuchu ogromnej bomby, języki ognia trawiące zawalone budynki, pokiereszowane osoby chroniące się w różnych szczelinach oraz żołnierzy w kombinezonach izolacyjnych stojących za siatką, odgradzającą teren kompleksu hoteli. Coś naprawdę wstrząsającego. By jednak nie było za słodko, w tej beczce miodu, dodam malutką łyżkę dziegciu. A jest nią zakończenie, które kompletnie mi nie przypasowało. Spodziewałam się innego obrotu sprawy, aczkolwiek zapewne większość czytelników będzie zadowolona, że każdy w końcu dostał to, na co zasłużył. Ja mimo wszystko czuję smutek i niedosyt.
Podsumowując: ''Meksykańska hekatomba'' to trzymająca w napięciu i serwująca mocne doznania opowieść o konieczności dokonywania trudnych wyborów, przyjaźni, lojalności, różnych odcieniach miłości, zdradzie, śmierci i poświęceniu. Ma w sobie coś hipnotyzującego, co nie pozwala się od niej oderwać. Przekonajcie się sami, do czego doprowadziło uczestnictwo w piekielnym eksperymencie zorganizowanym przez rządy Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej i Meksyku. Bez dwóch zdań – doskonały materiał na film akcji.
Clik here to view.Image may be NSFW.
Clik here to view.